niedziela, 23 maja 2021

24. Urodzony chirurg

- Co tam dobrego kroisz? - babcia zajrzała mi przez ramię. 

- To dla Froda.

- O, cielęcinka. Pewnie jeszcze zadnia - powiedziała z przekąsem.

Skąd ona to wie, do licha? Spojrzy i wie!

- Nie wiem, nie znam się. Miało być chude, to takie dali. Trudno ostatnio zdobyć królika.

- Nie będzie jadł, zobaczysz - machnęła ręką i odwróciła się na pięcie.

I nie jadł. Poniuchał, podumał chwilę, zrobił dwa kroki w tył, podumał i poszedł do pokoju. Za chwilę wrócił, jeszcze raz powąchał, żeby się przekonać, że to jednak nie to. Następnie usiadł i zrobił surykatkę na znak, że coś by przekąsił. Witki mnie opadli byli.

- Skąd wiedziałaś?! - krzyknąłem zaczepnie. Próbowałem dotychczas podawać mu różne rodzaje mięsa; jedno jadł chętnie, inne mniej, a jeszcze innych nie ruszył wcale. Ale nigdy nie założyłbym z góry, że jakiegoś konkretnego nie tknie!

- Bo to taki burak mały jest. On wykwintnie nie lubi. Im prościej, tym lepiej - zaśmiała się. - Seduszka drobiowe - powiedziała ciszej.

W pierwszej chwili poczułem się normalnie urażony! Co ona sobie w ogóle wyobraża? Mógłbym natychmiast przytoczyć sytuację z pstrągiem, którego mu podstawiła zamiast łososia, a on nim pogardził. Ale przypomniałem też sobie przepiórki, co to je pokitrał po kątach i gdyby nie regularne porządki, to nie wiem, w jakim stanie by teraz były. To samo z żabimi udkami. Za to baraninę konsumuje chętnie. Steka wołowego również, ale gdy Kazek przyniósł wypasione argentyńskie, co to niby kij wie ile leżakowały, to też nie chciał!

Postanowiłem zatem powstrzymać się od wszelkich komentarzy i nie rozwijać tematu. Porąbałem mu kurczaka, za karę z żebrami, bo panicz nieco leniwy jest na kostki. Ale od biedy zeżre.

Wszedłszy do pokoju, zobaczyłem córkę przeprowadząjącą u babki zabieg smarowania włókniaka nitkowatego, potocznie pypcia na ramieniu, przy samej szyi.

- Jeszcze ci to nie odpadło? - zapytałem, bo na moje oko trwa to już dość długo. Młoda smaruje, potem babka łazi jakiś czas po domu z odsłoniętym ramieniem, żeby się zasklepiło, a następnie zakleja to plastrem.

- No nie! Przy skórze już się taki cienki zrobił, ale trzyma się diabeł jeden! - rzekła nieco poirytowana. - Odcedzę już te warzywa - rzuciła i poszła do kuchni.

A my z młodą wzięliśmy się znów do szukania przyczyny, dlaczego program Reaper nagle przestał nagrywać. Tak twierdzi córka, że on sam się zbiesił. Cóż, nie będę przecież się kłócił z nastolatką, że na bank coś w ustawieniach zmieniła i nie pamięta co. Cokolwiek to jednak było, nieźle namieszała...

Z labiryntu zakładek, przez które przedzieraliśmy się chyba setny raz, wyrwał nas zbolały krzyk babci. A za chwilę usłyszeliśmy jak świńskim truchtem zbliża się do pokoju.

- Zobacz no mi tu dziecko, bo mnie dziabnął! - babka zdjęła rękę z pypcia.

- Odgryzł! Nie ma! - wlepiliśmy gały w lekko krwawiące miejsce po włókniaku. - Nie dotykaj, muszę ci to zdezynfekować! - upomniała ją wnuczka.

- Coś jednak w tym jest, że on wykwintnie nie lubi. Burak jeden - skwitowałem skrzywiony.

- Nie burak, tylko chirurg! - spuentowała młoda.

No to już wiecie, że jak wyrośnie Wam włókniak nitkowaty, to należy przytulić do niego fretkę...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

24. Urodzony chirurg

- Co tam dobrego kroisz? - babcia zajrzała mi przez ramię.  - To dla Froda. - O, cielęcinka. Pewnie jeszcze zadnia - powiedziała z przekąsem...