środa, 5 maja 2021

23. Nie pouczaj fretki

 

Czy Wasze zwierzęta akceptują sytuację, gdy zapragniecie się odizolować od reszty stada, zamknąć w innym pomieszczeniu i zwyczajnie wyciszyć, czy nie wiem, w odosobnieniu pomyśleć nad sensem życia lub istnienia innych cywilizacji?

W naszym domu nie podoba się to żadnemu sierściuchowi. Najbardziej dostaje się za to młodej, która regularnie zamyka się w swoim pokoju. Pierwszy do drapania jest zawsze kot Ben. Staje na dwóch łapach i stara się wydrapać dziurę w jednych albo w drugich drzwiach prowadzących do pokoju córki. Jeżeli akurat jestem w salonie, to zaczyna od wejścia z przedpokoju. Gdy zaś zwrócę mu uwagę, zaczyna chodzić po chałupie i głośno miałczeć. Oczywiście w przeszłości posłusznie wpuszczaliśmy go do pokoju, gdy tylko się o to upomniał. Jednak szybko wyszło na jaw, że nie tęsknota za córką jest powodem tego zachowania, lecz pozostawienie tych cholernych drzwi otwartych! Ponieważ kot Ben pragnie mieć na oku całe swoje stado. Kot drugi też drapie, ale jemu bardziej chodzi o zmianę legowiska. Nie kręci się wte i wewte, a wpuszczony natychmiast układa się do spania. 

Nie bardzo jednak wiemy, o co chodzi Frodo, ale on postanowił nie być gorszy i też drapie. Przy czym tempo i dźwięk tego chrobotania są szalenie dokuczliwe. Gorzej niż wiertło słyszane w poczekalni u dentysty! Nie da się tego ignorować ani przez chwilę, więc zazwyczaj słyszę też:

- Tato, weź go! – Chociaż jest to zupełnie niepotrzebne, bo i tak bym go wziął. W przeciwnym razie nie sposób skupić się na czymkolwiek. 

Tak też było ongiś. Młoda nagrywała akurat głos. Nawiasem, kiedyś mikrofon ściągnął miałczącego Bena i nawet fajnie się to wkomponowało, ale nie podzieliła mojego zdania i skasowała ten materiał.

W każdym razie podszedłem do kopiącego w szparze miedzy drzwiami, a podłogą Froda, wziąłem go na ręce i palcem pokazałem, że mi się to nie podoba. Po czym postawiłem go na wersalkę.

Otrzepał się i bez chwili wahania zeskoczył na podłogę by kontynuować bezczelnie przerwaną mu czynność. Nawet nie poczekał, aż się oddalę! Więc znów do niego podszedłem i tym razem złapałem za skórę na karku. Zawisł posłusznie. Jednak znalazłszy się na wersalce, znów strząsnął z siebie chwilę reprymendy i rzucił się do drzwi. I tak sześć razy! 

Za siódmym razem zatrzymał się nagle wpół drogi, jakby go olśniło. Popatrzył na mnie stojącego tuż obok i zmienił kierunek. Poszedł do przedpokoju. Odetchnąłem z ulgą i usiadłem do komputera. Na to chyba tylko czekał, bo wpadł do pokoju i kilkoma skokami pokonał dystans dzielący go z drzwiami, po czym znów zabrał się do pracy! Złapałem go za kark i tym razem trochę nim wstrząsnąłem. Nie powiem, ciśnienie mi się już podniosło. 

Postał chwilę na wersalce, westchnął głośno, zeskoczył i podreptał do kuchni. Wiedziony podejrzeniami, poszedłem tam za chwilę i tak jak się spodziewałem, walnął kloca na samym środku podłogi! 

Tego dnia dostał od babci hamaki uszyte ze starej kurtki. Jak w nagrodę. Na szczęście Ben stanął po mojej stronie i jeden zajął natychmiast po zawieszeniu. Żeby sobie sierściuch za wiele nie myślał!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

24. Urodzony chirurg

- Co tam dobrego kroisz? - babcia zajrzała mi przez ramię.  - To dla Froda. - O, cielęcinka. Pewnie jeszcze zadnia - powiedziała z przekąsem...