Oczywiście, że nie wiedziałem o tym, iż fretki wszystko „macają” zębami.
Obca była mi rówież wiedza na temat uczenia ich delikatności podczas bliskich
kontaktów z człowiekiem. Teoretyczny kurs instruktażowy, jaki w trybie high
speed odbyłem na kilku stronach internetowych sprawił, że poczułem się nieco
pewniej w roli świeżo upieczonego opiekuna tego drapieżnika. Jednak początki
praktycznych konfrontacji z nim, okazały się pasmem zaskakujących i bolesnych
niepowodzeń.
„Wypuść fretkę i zostaw ją samej sobie, niech spokojnie pozna nowy teren.”
Radzili doświadczeni hodowcy na swoich stronach. Tak też zrobiliśmy i po chwili
w podskokach z powrotem zakładaliśmy buty, żeby tak nie bolało, zanim uda nam
się strącić go ze stóp, w które namiętnie wbijał swoje ostre zębiska.
Jednocześnie podpowiadano, by w takich sytuacjach chwytać zwierzę za skórę na
karku, na chwilę podnosić i odstawiać na bok, stanowczo mówiąc – nie! Czynność
tę powtarzać do skutku, aż odpuści i zajmie się czymś innym. Nie wiem, jak na
to reagują inni przedstawiciele gatunku, ale u Froda proponowane odstawianie nie
zniechęcało go do kontynuowania bezczelnie przerwanej mu czynności. Zajęcie się
czym innym oznaczało rzucanie się na drugą parę nóg. Czasem potrafił tak aż do
kompletnego wyczerpania. Swojego i mojego. Ile razy się przy tym wymsknął,
migiem odwrócił i użarł w rękę do krwi, już nie zliczę. Wobec powyższego szybko
stało się dla nas jasne, że mamy do czynienia z samcem alfą i czeka nas sporo
roboty.
- Nie chcę cię martwić, ale wyczytałam, że niektóre fretki zwyczajnie są
wredne i nie przestają gryźć – powiedziała razu pewnego córka naklejając mi
plaster na rozharatany palec.
- Też o tym czytałem. Ale jak go tak obserwuję, to wydaje mi się, że nie
jest typem szukającym guza. Że gryzie raczej z ciekawości, a serwowana nam
krnąbrność bierze się z naszego strachu. – odpowiedziałem.
Z pomocą przyszła Tamara. – Mówiłam ci, łap go za szyję, lekko nim
potrząśnij i przytrzymaj aż się uspokoi i podda. Wtedy łobuza odstawiasz,
następnie odchodzisz zupełnie go ignorując.
- Łatwo ci powiedzieć! Wiesz jak trudno utrzymac w palcach tę napiętą
skórę, gdy się drań tak wije? Wcale nie zamierza się uspokajać! – odparowałem
zaczepnie.
- Jaką skórę? Chłopie, za szyję chwytasz! Jak węża – wybuchnęła śmiechem,
agresywnie atakując mój bębenek, po czym dodała nieco ciszej – weź rękawice
narciarskie. One zniwelują twój strach, a chłopak szybko zorientuje się, że
został rozbrojony. Pamiętaj, bądź konsekwentny.
Niechże los Tamarze wynagrodzi to w czymkolwiek ona chce! Rękawice w końcu
pomogły mi chociażby przyjrzeć się z bliska naszemu nowemu koledze oraz
spokojnie wkładać go na noc do klatki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz