Mój związek z Frodo wszedł w
kolejny etap, albowiem nie wzdrygam się już na myśl wyciągania go z wersalki
bez rękawic narciarskich. Poszedłem nawet o krok dalej i wyjmuję
obezwładnionego snem futrzaka, układam go sobie na kolanach i delikatnie smyram
palcami tę słodko wyglądającą, krwiożerczą fredzią mordę, która dotychczas
zmieniła mi linie papilarne w trzech palcach!
Nauczyłem się też być bystrzejszy od niego i przerywać rzeczone seanse czułości, zanim na dobre się rozbudzi oraz zapragnie rozprawiać się z którymś z pozostałych siedmiu palców! Doprawdy, duma tudzież satysfakcja podszyte lekkim szyderstwem malują mi się wówczas na gębie, jakbym conajmniej obalił teorię względności. I bynajmniej nie mam tu na myśli mojej głupoty, lecz inteligencję tego podstępnego wampira.
Po tych sukcesach zdecydowałem, że odtąd mój przyjaciel będzie wygodnie budził się w pościeli. Otoczony ciepłem rąk i smagany delikatnym podmuchem mego oddechu. Ułożyłem się onegdaj ostrożnie na boku koło zwiniętej futrzanej kulki i patrząc na bezbronnie sterczące krótkie łapki zaklinałem chwilę, by trwała wiecznie. W tych okolicznościach zapach freciego piżma przywodził mi na myśl jakieś wspomnienie z dzieciństwa, ale nie byłem w stanie go umiejscowić. Podświadomość podpowiadała mi jednak, że było ono przyjemne. A może tylko je sobie wymyśliłem?
Wtem zerwał się, jak każdy
facet po długim i głębokim śnie, zastygł na moment w bezruchu, szukając
światełka w tunelu. Tym tunelu, którym biegnie się w te pędy w nadziei, że się
po drodze nie "pojszczy". Zanim jednak ruszył, w mig pojął, że
zmieniłem jego stałą trasę do miejsca ulgi. Tknięty obawami, skrzyżowałem
ramiona na piersiach, dłonie wsuwając pod pachy. Frodo zatoczył koło wokół
własnej osi i błyskawicznie zdecydował, że przelezie przeze mnie, gdyż na
obejściu tego pasma gór trochę by mu zeszło. Bez cienia wysiłku, tudzież
skrępowania nuty, wdrapał się po skrzyżowanych ramionach do barku, w przelocie
wąchając me zaciśnięte do białości usta. Na wierzchołku przystanął, a ja
czekałem aż ześlizgnie się po plecach na drugą stronę, bym mógł w końcu
wypuścić powietrze pchane westchnieniem ulgi. Tymczasem mój mały, złośliwy
przyjaciel wykonał w moją stronę gest, który w sekundę zaorał mi mózg,
pozostawiając żarzące się pośród pustkowia pytanie. Czy ucho goi się dużo
dłużej od palca?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz