poniedziałek, 15 lutego 2021

2. Przechytrzyć fretkę

 

Mój związek z Frodo wszedł w kolejny etap, albowiem nie wzdrygam się już na myśl wyciągania go z wersalki bez rękawic narciarskich. Poszedłem nawet o krok dalej i wyjmuję obezwładnionego snem futrzaka, układam go sobie na kolanach i delikatnie smyram palcami tę słodko wyglądającą, krwiożerczą fredzią mordę, która dotychczas zmieniła mi linie papilarne w trzech palcach!

Nauczyłem się też być bystrzejszy od niego i przerywać rzeczone seanse czułości, zanim na dobre się rozbudzi oraz zapragnie rozprawiać się z którymś z pozostałych siedmiu palców! Doprawdy, duma tudzież satysfakcja podszyte lekkim szyderstwem malują mi się wówczas na gębie, jakbym conajmniej obalił teorię względności. I bynajmniej nie mam tu na myśli mojej głupoty, lecz inteligencję tego podstępnego wampira. 

Po tych sukcesach zdecydowałem, że odtąd mój przyjaciel będzie wygodnie budził się w pościeli. Otoczony ciepłem rąk i smagany delikatnym podmuchem mego oddechu. Ułożyłem się onegdaj ostrożnie na boku koło zwiniętej futrzanej kulki i patrząc na bezbronnie sterczące krótkie łapki zaklinałem chwilę, by trwała wiecznie. W tych okolicznościach zapach freciego piżma przywodził mi na myśl jakieś wspomnienie z dzieciństwa, ale nie byłem w stanie go umiejscowić. Podświadomość podpowiadała mi jednak, że było ono przyjemne. A może tylko je sobie wymyśliłem? 

Wtem zerwał się, jak każdy facet po długim i głębokim śnie, zastygł na moment w bezruchu, szukając światełka w tunelu. Tym tunelu, którym biegnie się w te pędy w nadziei, że się po drodze nie "pojszczy". Zanim jednak ruszył, w mig pojął, że zmieniłem jego stałą trasę do miejsca ulgi. Tknięty obawami, skrzyżowałem ramiona na piersiach, dłonie wsuwając pod pachy. Frodo zatoczył koło wokół własnej osi i błyskawicznie zdecydował, że przelezie przeze mnie, gdyż na obejściu tego pasma gór trochę by mu zeszło. Bez cienia wysiłku, tudzież skrępowania nuty, wdrapał się po skrzyżowanych ramionach do barku, w przelocie wąchając me zaciśnięte do białości usta. Na wierzchołku przystanął, a ja czekałem aż ześlizgnie się po plecach na drugą stronę, bym mógł w końcu wypuścić powietrze pchane westchnieniem ulgi. Tymczasem mój mały, złośliwy przyjaciel wykonał w moją stronę gest, który w sekundę zaorał mi mózg, pozostawiając żarzące się pośród pustkowia pytanie. Czy ucho goi się dużo dłużej od palca?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

24. Urodzony chirurg

- Co tam dobrego kroisz? - babcia zajrzała mi przez ramię.  - To dla Froda. - O, cielęcinka. Pewnie jeszcze zadnia - powiedziała z przekąsem...