poniedziałek, 15 lutego 2021

12. Sport z fretką

 

Ta cała pandemia i cykle wprowadzanych obostrzeń rozbudziły we mnie instynkt cuchnącego lenia, któremu nie przeszkadza już zamknięta siłownia. Nagle zaczęła mi za to silnie doskwierać pora roku, by korzystać z fitnesu pod chmurką. I jeszcze te maseczki! Innymi słowy, wszedłem do krainy błogiego nieróbstwa, obrastania w tłuszcz i uzależnienia od węglowodanów.

- Nie mogę patrzeć, jak żresz te syfiaste batony – córka stanęła tuż obok stołu i spojrzała na mnie z góry, jak zatroskana matka.

- Kontroluj bajerę, młoda! – mimo iż nienachalnie wpajam jej wartości, rozumiem i szanuję eksplozje dokuczliwych hormonów, to konsekwentnie wymagam zachowania pewnych granic.

- No sorry, ale mnie katowałeś szpinakiem i niekończącymi się opowieściami o dobrodziejstwach natury dla naszego zdrowia...

- To było w rozdziale wolność i zdrowie – przerwałem jej wiedząc do czego zmierza. – Teraz żyjemy w wirusowym faszyźmie, więc ten – ugryzłem kawałek - osładzam sobie mój smutny los pariasa.

- W porządku – podniosła ręce w geście poddania – bądź zatem szczęśliwy i gruby. Odprowadzając ją wzrokiem do drzwi, zdałem sobie sprawę ze znaczenia ostatnich jej słów. Zawsze powtarzam, że zanim oceni czyjś punkt widzenia, niech najpierw pozna jego miejsce siedzenia. Ona moje doskonale znała, a to znaczy, że należało przyznać córce rację.

Idąc na skróty, opracowałem kilka ćwiczeń z wykorzystaniem towarzystwa Froda. A ponieważ sprawiają mu one sporo radochy, chętnie powtarzam je kilka razy dziennie i to bez specjalnych wykrętów. Oczywiście w te dni, kiedy ja mam na to ochotę, nie odwrotnie.

Siadam na krześle w odpowiednim rozkroku, na dłoniach układam fretkę – głowa na jednej, dupsko na drugiej i wychyliwszy swój tułów do przodu zaczynam huśtawkę góra dół. To ćwiczenie należy do jego ulubionych, więc ilość uniesień zależy wyłącznie od kondycji moich ramion. Ma ono dodatkowy plus, pozwala w przerwach na prowokowanie go aż do fazy lekkiego wku*wa, który natychmiast mija, gdy wracamy do ćwiczenia, ratując mi ręce wiadomo przed czym.

Drugim ćwiczeniem są przysiady. Biorę mojego partnera pod pachy, robię przysiad i prostując się wyrzucam ramiona z fretką ponad głowę. Nie wypuszczając go jednak z rąk. Jak dotąd nie sprawdziłem granic jego cierpliwości podczas tej aktywności, gdyż kondycja moich nóg pozostawia wiele do życzenia.

Ostatnim są brzuszko uda. Siadam na podłodze, złączam wyprostowane nogi i kładę sobie fretkę między piszczelami. Opieram dłonie z tyłu, następnie unoszę i opuszczam nogi. Poziom frajdy musi być umiarkowany, bo chłopak szybko się nudzi i zaczyna wiercić.

Na koniec, w ramach nagrody za kooperację, powtarzam ćwiczenie pierwsze.

- Ja też będę tak z nim ćwiczyła! – krzyknęła córka po prezentacji.

- I ja! – zawtórowała jej babcia.

Już miałem zgłaszać sprzeciw  i podpowiedzieć żeby ćwiczyły ze swoimi zwierzakami, ale zdałem sobie sprawę, że obie wciąż używają rękawic narciarskich przy bliższym kontakcie z Frodem. Więc to tylko taka reakcja na pomysł i wykonanie. I dobrze, bo chyba byłbym zazdrosny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

24. Urodzony chirurg

- Co tam dobrego kroisz? - babcia zajrzała mi przez ramię.  - To dla Froda. - O, cielęcinka. Pewnie jeszcze zadnia - powiedziała z przekąsem...