poniedziałek, 15 lutego 2021

7. Frecie sprawy poza kuwetą

 

Zgrzyt klucza w zamku brutalnie wyrwał mnie ze świata kryptowalut i wykresów. Zapomniałem powiedzieć babci, że jednak nie jadę do Salzburga i bezdusznie skazałem ją na wspinaczkę na czwarte piętro. Odgłos stawianej papierowej torby z zakupami uzmysłowił mi jednak, że babcia będzie gotować i pomyślałem sobie, że chodzenie po schodach jest w sumie bardzo zdrowe, prawdaż.

- Już nasrał ten sku*wysyn! - warknęła teatralnym szeptem. Chrząknąłem głośno żeby oszczędzić jej dalszej kompromitacji, bowiem babcia od zawsze walczy z bluzgającymi. 

- Język polski jest tak piękny i tak bogaty, że doprawdy nie powinniśmy chodzić na taką rynsztokową łatwiznę. - zwykła mawiać. I proszę, jak się babcia stoczyła. A kto jest temu winien? Frodo!

- Dlaczego nie dałeś znać, że zostałeś? - rozczochrana wiatrem stanęła w progu pokoju.

- Żeby usłyszeć jak klniesz – uśmiech nie schodził mi z pyska.

- Pod samymi drzwiami naświnił, co się z nim stało? Tak ładnie się załatwiał do kuwety – skrzywiona pokręciła głową. - Kupiłam mu przepiórki, ale gówno dostanie!

- Tato, Frodo gdzieś nalał! - węsząc donośnie niczym owczarek niemiecki, latorośl wynurzyła się z pokoju ze słuchawkami na uszach. – O! Babcia! - przytuliły się czule.

- Wytarzałabym mu mordę w tych sikach i kupie i dopiero wtedy wrzuciła do kuwety – zawyrokowała seniorka rodu odwracając się w moją stronę.

- Już to widzę, babciu. Po trzech dniach Frodo srałby na środku pokoju, sam sobie tarzał w tym mordę i wskakiwał do kuwety!

- Chciałbym delikatnie zwrócić ci uwagę, że przez ponad dwa lata nie nauczyłaś swojego maltańczyka załatwiania potrzeb wyłącznie na zewnątrz. Aż mu morda zbrązowiała od tej nauki i co? - zmarszczyłem znacząco czoło. 

Popatrzyła na mnie wymownie, odwróciła się i idąc do kuchni zapytała spokojniejszym tonem – te przepiórki podzielić na ćwiartki czy połówki?

Kolejne dwa dni zajęło mi przekonywanie Froda, że pod drzwiami i oknem w pokoju córki nie walimy. Śledziłem łobuza i gdy charakterystycznie się łamał oraz wypinał dupsko, łapałem go i zanosiłem do kuwety. W nagrodę było głaskanie i bujanie na rękach jak na huśtawce. Pomogło. Nie jestem jednak pewien, czy rzeczywiście zrozumiał i uszanował moje życzenie, czy tylko chwilowo odpuścił sobie znaczenie terenu. Cóż, czas pokaże.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

24. Urodzony chirurg

- Co tam dobrego kroisz? - babcia zajrzała mi przez ramię.  - To dla Froda. - O, cielęcinka. Pewnie jeszcze zadnia - powiedziała z przekąsem...